Jest wegetarianizm i weganizm, a od jakiegoś czasu pojawił się też flexitarianizm. To nowa moda? A może po prostu nazwa na zasady, które stosujesz od dawna i nawet nie jesteś tego świadomy? Wyjaśniamy, czym jest flexitarianizm.
Co to jest flexitarianizm?
Flexitarianizm to po prostu elastyczny wegetarianizm. Często stosuje się też nazwę semiwegatarianizm, czyli połowiczny wegetarianizm, chociaż definicyjnie terminy te nieznacznie się od siebie różnią, co za chwilę wyjaśnimy.
Co ciekawe, nazwa ta została wprowadzona do obiegu pod koniec XX wieku, aczkolwiek rozpowszechniła się dopiero w ok. 2007 roku. Na swoją popularność musiała jednak czekać następnych kilka lat, bo od stosunkowo niedawna mówi się o tym, jako o obecnym trendzie żywieniowym.
I o co tak naprawdę chodzi? O ograniczenie spożycia mięsa. A więc o sięganie po nie rzadziej, lecz nie całkowite wykluczenie z diety. Flexitarianie często też wychodzą z założenia, że skoro produkty mięsne kupują i jedzą okazjonalnie, to powinny być one dobrej jakości, a więc pochodzić z hodowli ekologicznych, a nie masowych.
Brzmi znajomo? Prawdopodobnie zasady te wiele osób stosuje już od dawna, nie wiedząc, że mają one modną nazwę. Natomiast popularyzowanie tego terminu, trendu żywieniowego może skłonić nowe osoby do zastanowienia się, jak ważna jest rola produktów zwierzęcych w ich jadłospisie.
Semiwegetarizm a flexitarianizm
Semiwegetarianizm dopuszcza spożycie białego mięsa, a więc drobiu i ryb, a także nabiału. Natomiast flexitarianizm ogólnie zakłada ograniczenie spożycia mięsa, nie precyzując jednak, jaki ma być jego rodzaj. Jednak ze względu na to, że i tak wszystko sprowadza się do tego, aby produkty zwierzęce spożywać rzadziej, terminy te często wykorzystywane są zamiennie.
Dla kogo flexitarianizm?
Podejścia do flexitarianizmu mogą być dwa. Niektórzy dokładnie określają, ile dni w tygodniu ma być bezmięsnych, a ile „tradycyjnych”. Inni na co dzień stosują zasady diety wegetariańskiej lub wegańskiej, a posiłki z mięsem jedzą okazjonalnie. A jeszcze inni robią sobie raz w tygodniu dzień bez mięsa, i tak też jest dobrze.
Dlaczego? Bo flexitarianizm jest elastyczny. To rozwiązanie dla tych, którzy nie są gotowi do całkowitego przejścia na roślinne gotowanie, lecz jednocześnie tradycyjny model odżywiania im nie odpowiada. Co ciekawe, w kuchni azjatyckiej takie podejście stosowane jest od wieków.
Korzyści z ograniczenia spożycia mięsa
Nie musisz od razu „przechodzić” na flexitariaznim. Wystarczy… poznać oraz docenić korzyści z ograniczenia mięsa. Bo tych, wbrew pozorom, jest całkiem sporo.
Przede wszystkim to powody zdrowotne. O ile nie kupujesz mięsa z hodowli ekologicznej, BIO, to istnieje bardzo duże ryzyko, że dodatkowo dostarczasz organizmowi hormonów, antybiotyków czy sterydów, którymi karmione są zwierzęta hodowane na skalę przemysłową.
W niskiej jakości produktach zwierzęcych nie brak też konserwantów, wzmacniaczy smaku. Ponadto czerwone mięso zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwory.
Przemysł mięsny jest też bardzo szkodliwy dla środowiska. Emitowane są niewyobrażalne ilości gazów cieplarnianych, dodatkowo podczas produkcji wykorzystuje się bardzo dużo wody.
Brzmi przerażająco, prawda? Ale zachowaj zdrowy rozsądek i nie przechodź na weganizm, jeśli wiesz, że wytrwasz w swoim postanowieniu zaledwie kilka dni, a potem wrócisz do starych nawyków. Zaleca się, aby spożywać maksymalnie 70 g mięsa dziennie i jest to zmiana, którą bez problemu możesz wprowadzić do swojego życia.
Nie rozumiem fleksitarianizmu, naprawdę…. To taka dieta dla niezdecydowanych, co nie wiedzą, czy chcą być wege, czy mięsożerni….